piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 1 (2 wersja)

 Stanęłam przed bramą.
-No to lecimy-Mruknęłam zaciskając dłoń na rączce od ciemnej torby.
  Pchnęłam bramę i weszłam na żwirową ścieżkę prowadzącą prosto pod wysoki budynek.
  Idąc ścieżką rozejrzałam się wokół.Przed wielkim budynkiem przypominającym nieco zamek znajdował się dziedziniec.Kilka ławek,równo przycięta trawa,gdzieniegdzie pod murem wysokie drzewa.
  Chłodny wiatr rozwiał mi włosy.Zapukałam do drzwi.Odczekałam chwilę.Nic.
 Czyżby mnie tu nie chcieli?Cóż...nie mają wyboru.
  Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.Na przeciwko mnie znajdowały się szerokie schody które pokrywał ciemny dywan.Przez przejście po prawej stronie przeszedł elegancko ubrany mężczyzna około trzydziestki i podszedł do mnie.Miał blond włosy i niebieskie,nieco chłodne oczy.
-Nie jesteś nauczona że puka się do drzwi?-Spojrzał na mnie surowo.
Eee...co?Chwila!Pukałam!Ktoś tu chyba musi wybrać się do laryngologa.Na pewno nie będę cie przepraszać Panie Chłodny!
-Nikt nie otwierał drzwi to się wprosiłam-Wzruszyłam ramionami robiąc znudzoną minę.Naprawdę ma się o co czepiać!
-Jesteś Sol,tak?
-Yep.
-Jestem Matt dyrektor akademii.
Chwila,czy ja coś przeoczyłam?AKADEMII?!Przecież ja nie przyjechałam tutaj taki kawał żeby...
-Akademii?Nie potrzebuje edukowania się tylko PRACY-Zaplotłam ręce na piersi.
Czy ktoś mnie tutaj oszukał?Przecież wyraźnie było napisane że potrzebują kogoś do pracy.Nie pomyliłam adresu,sprawdzałam chyba dziesięć razy.
-Ten cały budynek to szkoła z internatem ale potrzebuję płatnych zabójców i łowców.
-Czyli kogoś takiego jak ja-Wtrąciłam.
-Dlatego będziesz miała tutaj pokój jak zwykłe uczennice.W lewym skrzydle.W prawym skrzydle mieszczą się sypialnie męskie.-Ciągnął.-Jutro przejdziesz test który ostatecznie pokaże czy się nadajesz.
Hmm...
-Spoko.
-Zaprowadzę cię-Nie czekając na odpowiedź przeszedł przez przejście po lewej stronie.Ruszyłam za nim korytarzem o ciemno czerwonych ścianach.Zaprowadził mnie pod jedne z wielu drzwi.
-Twój pokój-Otworzył je.
 Weszłam do środka.Pod ścianą stało jednoosobowe łóżko,obok stolik nocny.W pomieszczeniu stała też duża komoda.Wszystko byłoby świetne gdyby nie to że te same przedmioty stały po drugiej stronie.Tyle że na drugiej komodzie znajdowały się kosmetyki,na stoliku nocnym książki oraz zdjęcie w ramce a na łóżku kilka kolorowych poduszek i błękitna narzuta.
O nie.
-Będę dzieliła z kimś pokój?
-Tak.
-Super.Marzyłam o tym-Mruknęłam ze sarkazmem.Świetnie.A więc nie będę tutaj cierpiała na samotność-wyczujcie u mnie sarkazm.
-Drzwi po lewo prowadzą do łazienki.Zostawię cię już-Matt uśmiechnął się oficjalnie (co w ogóle nie pasowało do jego oczu,niczym kostki lodu) i wyszedł.
-Cudownie-Prychnęłam i położyłam torbę na łóżku swoim łóżku.Ubrania ułożyłam w komodzie.Na szafce nocnej postawiłam parę drobiazgów-szkatułkę z biżuterią,niewielki notatnik,komórkę.Białą kopertę wsunęłam pod ubrania a pokrowiec z brońmi pod łóżko.
 Weszłam do jasnej łazienki.Te lśniące szkło od kabiny prysznicowej,śnieżnobiała,duża wanna...Jasne kafelki na podłodze i na ścianach.Spodobało mi się.Stanęłam przed dużym lustrem nad umywalką.
W odbiciu zobaczyłam dwoje brązowych oczu,jasną cerę i ciemnobrązowe włosy które rozczesałam szczotką.Spływały mi do łopatek.
  Odwróciłam się gwałtownie kiedy usłyszałam kroki i zobaczyłam wysokiego chłopaka.Miał czarne jak węgiel oczy i bladą prawie białą skórę.Przeczesał swoje czarne włosy.
-Wynoś się zboczeńcu!-Wrzasnęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
 Zszokowany?Chciałeś się pogapić na nagą dziewczynę,co?Chciałbyś!
-Że co?
-Ogłuchłeś czy co?
-Mam cię nieco doinformować-Rzekł chłodno-Więc czy ci się to podoba czy nie jesteś na mnie skazana.
-Zacznę żałować że tu jestem.
-Możesz do siebie wrócić,ja na pewno się ucieszę.
Uniosłam jedną brew.
-Śnij dalej kretynie-Przeszłam obok niego odpychając go.-A więc rób to co miałeś,chcę mięć to za sobą.
-Jesteś w obcym miejscu,powinnaś być milsza zważywszy na to że nikogo tu nie znasz.
-Oczekuje się ode mnie zabijania potworów a nie bycia miłą.
-Nieważne-Oparł się o ścianę-Za kilka minut skończą się ostatnie lekcje.Na wieczór lepiej zostań w pokoju.Jutro po sprawdzeniu twoich umiejętności wytłumaczę ci wszystko-Urawł na chwilę i uśmiechnął się kpiąco-O ile w ogóle przejdziesz test.
  Jak ja cię nienawidzę...
-O to się nie martw bo się zdziwisz.
-Zostawiam cię już-Wyszedł ledwo na mnie patrząc.
-Ile tu miłych ludzi-Przewróciłam oczami-Już lubię to miejsce.
 Wyjrzałam przez okno.Cały teren akademii otaczał las.Na dziedzińcu nie było widać żywej duszy.
  Położyłam się na łóżku,założyłam słuchawki i puściłam muzykę.
   
I'm so sick, infected with
Where I live
Let me live without this
Empty bliss, selfishness
I'm so sick
I'm so sick

If you want more of this
We can push out, sell out, die out
So you'll shut up
And stay sleeping
With my screaming in your itching ears


Cicho wtórowałam wokalistce.
 Nareszcie tu jestem.Nareszcie zrobię coś w swoim życiu,jestem gdzieś indziej.Nie w nudnym miasteczku którego znam każdy kąt,najmniejszy zakamarek i z zamkniętymi oczami mogłabym po nim chodzić.Coś innego.W końcu oficjalnie będę mogła pracować...
  Chcąc nie chcąc powróciłam myślami ku mojej mamie,Elenie.Ojciec zostawił nas gdy miałam dwa latka.Elena mówiła że pewnie zginął,pamiętam smutek w jej oczach gdy to mówiła-dowiedziałam się o tym gdy miałam dziewięć lat.Chyba nie chciała pogodzić się z myślą że mężczyzna którego kochała zostawił ją.Tak po prostu.
  Rok później umarła.Nie wiedziałam nawet jak.Kiedy przyszłam do domu zastałam moją babcię.Chociaż sama zrozpaczona po utracie swojej jedynej córki była przybita,powitała mnie uśmiechem.Pamiętam to bardzo dobrze...
  -Wygrałam!-Zawołałam radośnie celując końcem patyka w Alex`ego
-Dlaczego to zawsze ja muszę być potworem?-Zajęczał jasnowłosy chłopiec.
-Bo się nadajesz!-Wytknęłam język.
-Wcale nie!Następnym razem będziemy się bawić w co innego-Alexy odciął się.
-Zobaczymy się jutro,pa!
-Cześć!
Podskakując przebiegłam przez rynek i wbiegłam w uliczkę.Weszłam do domu.
-Już jestem!-Zawołałam zrzucając jasne buciki ze stóp.-Mamo!Mamo?
W salonie stała babcia.Była blada i smutna jednak na mój widok uśmiechnęła się.
-Babciu!-Podbiegłam do niej i przytuliłam ją.Odwzajemniła uścisk.
-Moja ukochana wnuczka!
-Babciu,gdzie jest mama?
Jej uśmiech zgasł odrobinę.Ukucnęła i spojrzała mi w oczy.
-Tak mi przykro...Mama umarła.
-C-co?-Wykrztusiłam.-A-ale..-Wybuchnęłam płaczem i przytuliłam się do babci.
Umarła...Nie wróci...Nigdy jej nie zobaczę!Czy dlatego że wczoraj byłam niegrzeczna?Ja nie chciałam!Będę grzeczna!Będę grzeczna już na zawsze,tylko niech mama wróci!Proszę!
 Kiedy przestałam płakać byłam bardzo zmęczona.
Babcia posadziła mnie na sofie.Oparłam głowę o jej rękę.
-Czy...to ją...bolało?-Wychlipiałam.
-Nie słońce,nie bolało.Zasnęła,nic nie poczuła...
Panie Boże,proszę cię..oddaj mi moją mamę,będę grzeczna,obiecuję!Tylko oddaj mi mamę...
 Nigdy nie dowiedziałam się jak umarła.Babcia zawsze mówiła tylko że zasnęła i że nic nie czuła.Aż do teraz wiem że to nie była prawda.Ale ona nie chce mi jej wyjawić...
  Dobrze się u niej czułam.Ale mając dziewiętnaście lat chcę się usamodzielnić.Mieszkać sama (tak jakby) mieć prawdziwą pracę...
  Do pokoju weszła zielonooka dziewczyna.Jej jasne,miedziane włosy były spięte.Miała nieskazitelną cerę.Ubrana była w mundurek,białe podkolanówki,ciemną spódniczkę,białą koszulę i granatową marynarkę.
 Będę mieszkać z rudzielcem?
Zdjęłam słuchawki.
-Hej-Dziewczyna uśmiechnęła się nieco zakłopotana-Jestem Katrina.
-Cześć,jestem Sol.
Katrina odłożyła torbę na podłogę i usiadła na łóżku,na przeciwko mnie.
-To ty masz być tą nową łowczynią?-Zapytała zaciekawiona.
-Tak,jutro mam przejść test.
-Nie jesteś czasem za młoda?-Katrina spojrzała na mnie nieco krytycznie-Zwykle łowcy są starsi.
Ah,czy każdy musi to powtarzać?!
-Poradzę sobie-Wzruszyłam ramionami.
-Okej-Powiedziała dziewczyna biorąc kosmetyczkę do ręki i idąc do łazienki.
 Kiedy usłyszałam szum wody,wyciągnęłam spod ubrań kopertę i po raz kolejny przeczytałam list.
Długo patrzyłam na małe,staranne pismo na kremowym papierze. Kiedy szum wody ustał schowałam kopertę i usiadłam na łóżku po turecku.
 Katrina przebrana już w piżamę,przeszła przez pokój,ułożyła się na łóżku i przykryła kołdrą.
-Lepiej nie siedź zbyt długo,na jutro musisz być wypoczęta.
Wbiłam wzrok w podłogę i pokiwałam głową.
                                                               * * * *
A więc oto jest druga wersja pierwszego rozdziału.Tym razem z perspektywy Sol.Czyli 1 os.
Tak więc napiszcie jaką wersję lubicie.Myśli,odczucia i spojrzenie na świat Sol czy jednak narrację 3 os.
Ja osobiście wolę pisać z perpektywy Sol...
Ale nieważne,jeśli spodobały wam się moje wypociny...to napiszcie którą formę wolicie ;)
-

środa, 7 grudnia 2016

Stronka

http://www.opowi.pl
Oto link do strony gdzie reklamowane są różne,ciekawe blogi.Sama korzystam z tej stronki,znalazłam już kilka wspaniałych blogów.Polecam ;)

Rozdział 1

Dziewczyna stanęła przed bramą.
-No to lecimy-Mruknęła zaciskając dłoń na rączce od ciemnej torby.
  Pchnęła bramę i weszła na żwirową ścieżkę prowadzącą prosto pod wielkie drzwi.
 Idąc ścieżką rozejrzała się wokół.Przed wielkim budynkiem przypominającym nieco zamek,znajdował się dziedziniec.Kilka ławek,równo przycięta trawa,gdzieniegdzie pod murem wysokie drzewa.
  Chłodny wiatr rozwiał jej włosy.
  Zapukała do drzwi.Czekała chwilę jednak gdy nikt nie otworzył po prostu nacisnęła na klamkę i weszła do środka.
  Na przeciwko  niej znajdowały się szerokie schody które pokrywał ciemny dywan.Drzwi po prawej stronie otworzyły się.Mężczyzna około trzydziestki podszedł do niej.Miał blond włosy i niebieskie,nieco chłodne oczy.Ubrany był elegancko.
-Nie nauczyli cię pukania do drzwi?-Spojrzał na nią surowo.
-Pukałam ale nikt nie otworzył.To weszłam-Wzruszyła ramionami ze znudzoną miną.
-Jesteś Sol,tak?
-Yep.
-Jestem Matthew.Mów mi Matt,dyrektor akademii.
-Akademii?Potrzebuję PRACY,nie szkoły!-Sol zaplotła ręce na piersi.
-Ten cały budynek to szkoła z internatem ale potrzebuję płatnych zabójców i łowców.
-Czyli kogoś takiego jak ja-Wtrąciła.
-Dlatego będziesz miała tutaj pokój-Ciągnął.-Jutro przejdziesz test który ostatecznie pokaże czy się nadajesz.
-Spoko.
-Zaprowadzę cię-Nie czekając na odpowiedź przeszedł przez przejście po lewej stronie.Ruszyła za nim korytarzem o ciemno czerwonych ścianach.Zaprowadził ją pod jedne z wielu drzwi.
-Twój pokój-Otworzył je.
 Weszła do środka.Pod ścianą stało jednoosobowe łóżko,obok stolik nocny.W pomieszczeniu stała też duża komoda.Wszystko byłoby świetne gdyby nie to że te same przedmioty stały po drugiej stronie.Tyle że na drugiej komodzie znajdowały się kosmetyki,na stoliku nocnym książki oraz zdjęcie w ramce a na łóżku kilka kolorowych poduszek i błękitna narzuta.
 Sol zmarszczyła brwi.
-Będę dzieliła z kimś pokój?
-Tak.
-Super.Marzyłam o tym-Mruknęła ze sarkazmem.
-Drzwi po lewo prowadzą do łazienki.Zostawię cię już-Matt uśmiechnął się oficjalnie i wyszedł.
-CUDOWNIE.Będę dzieliła pokój z jakąś uczennicą!-Prychnęła i położyła torbę na swoim łóżku.
 Ubrania ułożyła w komodzie.Na szafce nocnej ustawiła kilka drobiazgów-szkatułkę z biżuterią,niewielki notatnik,komórkę.Białą kopertę wsunęła pod ubrania w komodzie a pokrowiec z brońmi pod łóżko.
 Weszła do jasnej łazienki.Stanęła przed lustrem.Zobaczyła dwoje brązowych oczu,jasną cerę i ciemnobrązowe włosy które rozczesała.Spływały jej do łopatek.Zamknęła na chwilę oczy.Kiedy usłyszała kroki odwróciła się gwałtownie i zobaczyła opartego o drzwi wysokiego chłopaka.Miał czarne oczy i bladą prawie białą skórę.Przeczesał swoje ciemne włosy.
-Wynocha stąd zboczeńcu!-Wrzasnęła.
Spojrzał na nią zaskoczony.
-Że co?
-Jesteś głuchy?!
-Mam cię nieco doinformować o tym miejscu-Rzekł chłodno-Więc czy ci się to podoba czy nie jesteś na mnie skazana.
-Zacznę żałować że tu jestem...
-Możesz do siebie wracać,ja na pewno się ucieszę.
Uniosła jedną brew.
-Śnij dalej kretynie-Sol przeszła obok niego odpychając go.-A więc rób to co miałeś,chcę mieć to za sobą.
-Jesteś w obcym miejscu,powinnaś być milsza zważywszy że nikogo tu nie znasz.
-Oczekuje się ode mnie zabijania potworów a nie bycia miłą.
-Nieważne-Oparł się o ścianę-Za kilka minut skończą się ostatnie lekcje.Na wieczór lepiej zostań w pokoju.Jutro po sprawdzeniu twoich umiejętności wytłumaczę co i kiedy będziesz miała robić-Urwał na chwilę i uśmiechnął się kpiąco-O ile w ogóle przejdziesz test.
-O to się nie martw bo się zdziwisz.
-Zostawiam cię już-Wyszedł ledwo na nią patrząc.
-Ile tu miłych ludzi-Sol przewróciła oczami-Już lubię to miejsce.
Wyjrzała przez okno.Cały teren akademii otaczał las.Na dziedzińcu nie było widać żywej duszy.
  Położyła się na łóżku,założyła słuchawki i puściła muzykę.
  Matka Sol umarła dy ta miała dziesięć lat,wtedy to zamieszkała u babci.Ojciec zostawił je gdy miała zaledwie dwa latka.Jej matka mówiła że najpewniej zginął.Chyba nie chciała pogodzić się z myślą że mężczyzna którego kochała zostawił ją.Tak po prostu.
  Sol dobrze się czuła u babci,jednak postanowiła że musi zmienić coś w swoim monotonnym,nudnym życiu.Dlatego teraz jako dziewiętnastolatka przyjechała do akademii by w końcu zrobić to co chciała od dawna.Zostać zabójczynią.
  Do pokoju weszła zielonooka dziewczyna.Jej jasne,miedziane włosy splecione zostały w warkocza.Miała nieskazitelną cerę.Ubrana była w mundurek,białe podkolanówki,ciemną spódniczkę,koszulę,granatową marynarkę.
 Sol zdjęła słuchawki.
-Hej-Dziewczyna uśmiechnęła się nieco zakłopotana-Jestem Katrina.
-Cześć,jestem Sol.
Katrina odłożyła torbę na podłogę i usiadła na łóżku.
-To ty masz być tą nową łowczynią?-Zapytała zaciekawiona.
-Tak,jutro mam przejść test.
-Nie jestes czasem za młoda?-Katrina spojrzała na nią nieco krytycznie-Zwykle łowcy są starsi.
-Poradzę sobie-Sol wzruszyła ramionami.
-Okej-Powiedziała dziewczyna biorąc kosmetyczkę do ręki i idąc do łazienki.
 Kiedy Sol usłyszała szum wody wyciągnęła spod ubrań kopertę i po raz kolejny przeczytała list.Długo patrzyła na małe,staranne pismo na kremowym papierze.Schowała list i usiadła po turecku na łóżku.
 Katrina przebrana już w piżamę przeszła przez pokój,ułożyła się na łóżku i przykryła kołdrą.
-Lepiej nie siedź zbyt długo,na jutro musisz być wypoczęta.
Sol wbiła wzrok w podłogę i pokiwała głową.

                                           * * * *

Naprawdę nie wiem dlaczego postanowiłam pisać na blogu.Dlaczego nie mogłam po prostu tak jak dotąd pisać opowiadania w zeszycie.Nie wiem.Ale już to zrobiłam.Stało się.
 Wstydzę się trochę,to co napisałam jest beznadziejne.Kiedy teraz jeszcze raz przeczytałam ten rozdział stwierdzam że jest beznadziejny...Ah...
W każdym razie może się spodoba.Jeśli chcielibyście żebym napisała to w 1 os. mogę to zrobić,sama się zastanawiam czy nie byłoby lepiej.Zwłaszcza że  łatwiej byłoby napisać myśli Sol.A uwierzcie,w głowie Sol dzieją się różne rzeczy...I krążą różnee myśli.Spróbuje chyba napisać niedługo jeszcze jeden rodział pierwszy ale drugi,w 1 os. Jeśli bardziej wam się spodoba to będę pisać już jako Sol.
 Mam nadzieję że ten tekst nie był taki zły...
Pozdrawiam xx